Podróż z Szanghaju upłynęła wygodnie i spokojnie, czyli przespaliśmy prawie całe 19 godzin;) Hong Kong przywitał nas na powrót przyjemnym ciepłym i wilgotnym powietrzem oraz palmami, których przez ostatnich kilkanaście dni w Chinach nie widzieliśmy.
Samo miasto jest tzw. specjalnym regionem admnistracyjnym Chin, tworząc niby państwo. Przez prawie 150 lat, do 1997 roku, Hong Kong był w rękach Wielkiej Brytanii, co spowodowało znaczny jego rozwój, stając się kulturalnym i gospodarczym pomostem między światem zachodu a komunistycznymi Chinami.
Zabudowa miasta jest niesamowicie wysoka. Ceny gruntów są ogromne (co odbija się na cenach noclegów i nieadekwatnej do nich wielkości pokoi!!), toteż wszystkie budynki wystrzeliwują w górę. Piętnaście pięter, to takie minimum.
Ilość markowych sklepów jest co najmniej imponująca. Louis Vuitton, Gucci i Chanel porozstawiane są w częstotliwości naszych spożywczaków, a sklepy jubilerskie z cenami zdecydowanie o kilka zer za wysokimi, stoją na każdym rogu. Canton Rd., Peking Rd. oraz Nathan Rd. to miejsca, gdzie zakupy najchętniej robią turyści z Chin kontynentalnych. Nie zawsze gustownie ubrana Chinka ma obowiązkową torebkę Gucci’ego, a i nie u jednego Chińczyka rzuca się w oczy dobrze znana krateczka Burberry. Nie wspominając o tym, że wieczorem w sklepie Cartiera, ekspedienci nie nadążają za obsługą klientów. Ludzie to mają kasiorę ;) Elektronika, wbrew temu, czego się spodziewaliśmy, wcale nie była taka tania. Podsumowując, w Hong Kongu wydaliśmy prawie tyle samo pieniędzy, ile w pozostałej części Chin. A obyło się bez torebki Gucci’ego :(
Tak się również stało, że do Hong Kongu zawitał w tym czasie inny członek rodziny Martynowiczów. Po półtora roku, przyszło mi zobaczyć się z bratem, który był w tym czasie w trakcie nieco krótszej podróży po Azji. Andrzej wyrósł jak na drożdżach – także stwierdzamy, że w Polsce się powodzi, a 1,5-dniowy zjazd rodzinny zaskutkował zwiększonymi wydatkami na alkohol ;)
Victoria Peak, to najwyższe wzniesienie Hong Kongu (552 m). Rozciąga się zniego wspaniały widok na miasto, a na samo wgórze prowadzi zabytkowa kolejka.
Panorama z Victoria Peak
Promenada w Tsim Sha Tsui i Aleja (azjatyckich) Gwiazd, to rewelacyjne miejsce, żeby podziwiać panoramę Hong Kong Island. Szczególnie nocą, kiedy urozmaica ją wieczorny pokaz świateł z najwyższych budynków, tzw. Symphony of the Lights. 15-minutowy spektakl nieco przereklamowany, ale sama panorama nocna miasta – jak najbardziej warta zobaczenia.
Sam Hui ;)
i sam Bruce Lee karate mistrz :)
W ogóle Hong Kong nocą ma swój klimat. Na ulicach mnóstwo ludzi, ekspedienci zachęcają do wejścia do sklepów, a rozświetlone neony zdają się nie mieć końca.
Dużą atrakcję Hong Kongu stanowi także Ngong Ping 360 – najdłuża w Azji kolejka linowa. 25-minutowa przejażdżka prawie 6-kilometrowym systemem linowym daje spektakularny widok na wyspę Lantau – największą wyspę miasta. Na samym szczycie znajduje się wioska Ngong Ping, która jest drogą wypadową do Wielkiego Buddy. Jest to najwyższy na świecie posąg Buddy wykonany z brązu. Sama wioska była nieco spowita mgłą, ale mimo wszystko mierzący 34 metry wysokości i ważący 250 ton posąg, robi wrażenie.
Makau
Makau, to kolejny Specjalny Region Administracyjny Chin i kolejna granica (przynajmniej więcej pieczątek w paszporcie:)). Położone jest 60 km na południe od Hong Kongu, z którego przedostaliśmy się promem. Było pierwszą i najdłużej istniejącą kolonią europejską na obszarze Chin. Początki kolonii portugalskiej sięgają XVI wieku, a dopiero w 1999 roku Portugalczycy przekazali Makau Chinom.
Pierwsze wrażenie po wyjściu na brzeg – to nie Chiny. Małe uliczki, niska zabudowa, kościoły i place. Poczuliśmy się przez chwilę jak w Europie. Ale nie z tego Makau jest przede wszystkim znane. To azjatyckie Las Vegas przyciąga tylu turystów, a same kasyna i markowe sklepy przynoszą taki dochód, że Makau zalicza się do jednego z najbogatszych regionów na świecie.
Zbliżając się do centrum mijamy wystawne hotele, markowe sklepy i kasyna. Po zmroku kolorowe światła neonów z kasyn robią piękne wrażenie. Darmowe autobusy przeworzą ludzi od kasyna do kasyna. Co 15 minut świetlno-muzyczny spektakl wodny w przyhotelowej fontannie. Miasto nie idzie spać. Przynajmniej hazardziści.
Tak spędziliśmy tegoroczną Wielkanoc :)
"europejskie" uliczki Makau
Ruiny kościoła św. Pawła w Makau
I ta już nieco inna część miasta
Kasyna
Hotele
I na koniec mapka naszej podróży po Chinach :)
Więcej zdjęć tutaj
Wesołych Świąt Wielkanocnych! :)
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz