poniedziałek, 16 listopada 2009

Plażowo :)

Halo halo:)

Witam wszystkich po znowu nieco dłuższej przerwie (czas tu tak szybko leci, że szok!;))
Od ostatniego posta nieco minęło, także też nieco z Matem w tym czasie pozwiedzaliśmy. A że pogoda dopisuje, to zabraliśmy się za zwiedzanie okolicznych plaż :)

1,5 tygodnia temu wybraliśmy się na Watsons Bay. Watsons Bay to piękna zatoka położona na przylądku South Head, 11 km od centrum miasta, do której dopłynęliśmy promem z Circular Quay w 30 minut.
Poniżej orientacyjna mapka :)

Od strony zatoki rozciąga się piękny widok na całe city. W zatoce natomiast pływa mnóstwo łódeczek i nieco większych łódek ;)



Nie wiem, czy Australijskie mewy nie naprzykrzają się bardziej od Krakowskich gołębi, ale przynajmniej są ładniejsze :)



Widok na city już z nieco wyższego punku...


Z drugiej strony przylądka rozciąga się wspaniały widok na klify i ocean :)



Prawie jak Jack w Titanicu :D
Na wprost widok na North Head, a pomiędzy South i North Head - wejście do Portu Jackson :)


Malutka plaża, ale robi wrażenie :)


Kolejnym (aczkolwiek 'nieplażowym') punktem zwiedzania był najwyższy budynek miasta - Sydney Tower. Wieża ma 305 m wysokości, ale punkt widokowy znajduje się na 250 m. Chodząc dookoła można podziwiać panoramę całego miasta - widok zapierający! :) Poniżej wieża w całej okazałości i panorama miasta (obie fotki ściągnięte z wikipedii).


A to już zdjęcia wykonane przez nas :) Widok na Darling Harbour (tam pracujemy)...

...w oddali Harbour Bridge...



...i Port Jackson, a w oddali otwarty Pacyfik :)



No i coś sprzed kilku dni:) W niedzielę, jako że oboje z Matem mieliśmy dopiero na 18 do pracy, pogoda dopisywała, to wsiedliśmy w prom i popłynęliśmy na Manly Beach - plażę położoną z kolei na drugim z przylądków osłaniających port - czyli North Head. Manly ma miano jednej z największych i najpiękniejszych plaż Sydney, jako też wychodzi na otwarty Pacyfik. Z racji niedzieli ludzi było mnóstwo, fale były rewelacyjne, a woda baaardzo słona:) Na poniższej mapce z punktu A, gdzie przypływa prom, do plaży prowadzi szeroki deptak z mnóstwem sklepów, restauracji i kafejek :) Klimat typowo wakacyjno-turystyczny :)





Plaża jest świetnie dostosowana do sportów plażowych - w szczególności do siatkówki :)


W poniedziałek natomiast było jeszcze cieplej niż w niedzielę, Mat miał wolne, ja dopiero na 18:30 (ostatecznie i tak nie poszłam:P), także znowu postanowiliśmy się poopalać. Tym razem Mateusz usłyszał od kogoś o Coogee Beach, także wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy na oddaloną o 8 km od centrum plażę:) Miejsce rewelacyjne - plaża mała, ludzi nawet sporo, ale istny raj :) A co najlepsze - fale, w jakich nigdy wcześniej się nie kąpaliśmy! Szok, jaką siłę ma woda! Czuliśmy się jak szmaciane laleczki! Po 10 minutach walki z falami można nieźle sie zmęczyć, a do tego stracić część garderoby, co mi się niemalże udało ;) Nie wspominając, do jakich miejsc dostał mi się piasek ;P

Po kilkugodzinnym opalaniu wybraliśmy się na spacer. Od Coogee Beach aż do Bondi Beach (najpopularniejszej plaży w Sydney) prowadzi klifami rewelacyjna ścieżka spacerowa wzdłuż oceanu! Widoki przepiękne! Na poniższej mapce przedstawiłam trasę naszego spaceru z Coogee (punkt A na dole mapki) do Bondi - około 8 km :)

I taka ciekawostka - procentowy udział mijanych po drodze ludzi uprawiających jogging, to jakieś... 90% :) Australijczycy mają bzika na tym punkcie. Ale nie dziwię im się, ścieżka wzdłuż oceanu, co chwilę jakieś zatoczki do poćwiczenia brzuszków, pompek, stepów - warunki rewelacyjne :) Nic, tylko biegać :)



Coogee Beach



Mat po walce z przeogromnymi falami, których tu oczywiście nie widać ;)



Ale już tu bardziej :) - na zdjęciu oczywiście Mat :)

...i tutaj także :)


A potem dziwić się, że Australijczycy są tak dobrze zbudowani i mają fioła na punkcie surfingu, jak to od małego z deską oswajane :D



Coogee Bejb ;)


Taka właśnie dróżka prowadzi przez około 8 km i jakieś 7 plaż od Coogee Beach do Bondi Beach :)


Trochę mojego artyzmu :)


Coogee Beach






Podczas naszego spacerku, po drodze natknęliśmy się na malutką, dziką, aczkolwiek bardzo urokliwą plażę z takimi "miejscami parkingowymi" na łódki ;)


Joga nad Pacyfikiem - czemu nie? :)

Ale basen nad Pacyfikiem? ;)

Mieć taki apartament z widokiem na ocean - bezcenne :)
Widzicie te ciacha? Tak, tak - Australijczycy :D


No i to, co Australijczycy kochają najbardziej - surfing :D



No i to by było na tyle, troszkę zdjęć i informacji krajoznawczych Wam dostarczyłam :)

I na koniec, ze świątecznym pozdrowieniem... ;)


Red. naczelna Ania:)

poniedziałek, 2 listopada 2009

Turystycznie :)

Ostatnie dni postanowiliśmy z Matem spędzić nieco turystycznie i odwiedziliśmy m.in. Sydney Aquarium, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie :D Chodząc oszklonymi tunelami oprócz całej masy ryb można zobaczyć płaszczki, dziobaki, krokodyle, foki, pingwiny, piękną rafę koralową. Największe wrażenie robią jednak wielkie rekiny, które pływają nad głowami zwiedzających. Rewelacja! Bezpośrednio przy akwarium znajduje się też Wildlife World - świat australijskiej fauny, czyli m.in. kangury, niedźwiadki koala czy inne "dziwne" zwierzątka ;)

A poniżej zamieszczam kilka zdjęć :)

















Pozdrawiam gorąco!

Ania