środa, 20 kwietnia 2011

Dwa światy

Jakarta- trudno lubić to miasto, jedna z najbardziej zaludnionych metropolii na świecie. Jak nigdzie indziej widać tu różnice pomiędzy klasą bogatą a slamsami. W samym centrum miasta znajdują się nowoczesne hotele i centra handlowe. Ochrona bacznie sprawdza, kto wchodzi i z czym. W 2009 roku stały się one celem zamachów terrorystycznych, jakoś niektórym ta westernizacja ciągle nie po drodze. Tu się bawi szlachta, elita Jakarty, spędzamy obok nich wolną niedzielę, ceny w restauracjach i półkach sklepowych już w większości poza zasięgiem backapakierskiego budżetu. Obserwujemy ich hermetyczny świat, oni nie wychodzą na ulice, nie kupują na bazarach, wszytsko to oglądają zza szyb luksusowych aut. Druga odsłona miasta to szare domy- to miasto trzeba pokolorować pomyślałem. Rozpadające się budynki, a w podziemiach rośnie handel: ryby, żaby (żywe) a obok nich żabie udka i filety, dalej kurczaki i owoce morza, a wszytsko to nie widziało nigdy lodówki (Sanepid by się nogą przeżegnał). Na samym końcu filmy, które wchodzą do kin (choć Poloki chyba nie gorsze pod tym względem) i odzież „oryginalna“ rzecz jasna wszytskich marek. Wszytskie oczy błagalnym głosem szepczą: kup, ktoś inny zaczepia i żebrze. To miasto jest toksyczne.

zatloczone uliuce Jakarty

obrzydliwie zaśmiecone
i brak chodników
Wszyscy jednak mają jedną rzecz wspólną. To miasto to jeden wielki korek. I możecie zapomnieć o tym, co pisaliśmy, że na Bali jest tłoczno. Na Zakopiance nie ma korków, a droga „pod banom“ z Babic do Nędzy jest autostradą. Tu jest naprawdę tłoczno.


żabie udka/żaby


przemieścia to prawdziwe slumsy

pozdrawiam,
Matt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz