witam po raz kolejny (coś się rozpisałem ostatnio), tym razem będzie post bardzo ciekawy, bo muzyczny. Dzisiaj po raz pierwszy piszę bez autoryzacji sprawczyni całego wczorajszego zamieszania muzycznego, które miało miejsce w Acer Arena at Sydney Olympic Park. Otóż niespodzianka, niespodzianką była do ostatniej minuty (to chyba definicja niespodzianki...), w każdym razie uwaga z okazji moich urodzin Ania kupiła bilety na koncert:
Whitney Houston, której chyba nie trzeba za bardzo przedstawiać.
Występ w 'naszym' mieście to część jej trasy koncertowej pt: "nothing but love" (słowo 'love' to chyba jedno z jej ulubionych wyrazów w repertuarze ;P) promująca jej najnowszy album 'I look to you'. Wielki come back podobno popsuł koncert w Brisbane, gdzie prasa nie zostawiła na niej suchej nitki a i sami fani byli powiedzmy lekko rozczarowani.
Więc myślę, że te 2 dni dały Whitney czas do zastanowienia się i w Sydney może szału nie było ale daleko do tego, żebym powiedział, że jestem zawiedziony, ale istotnie jej problemy zdrowotne dało się zauważyć.
Ale co tam, jak zaśpiewała takie hiciory jak: 'I'm every woman', 'how will I know', 'I wanna dance with somebody', 'my love is your love', 'I will always love you ;-)' to była peta! a na pierwszej piosence tej najnowszej: 'I look to you' to miałem ciary na plecach. Taki to był koncert.
Koniec audycji ;-)
ps. thank you bejb ;*
ps2. dzisiaj po raz pierwszy bez autoryzacji mam nadzieję, że w miare zrozumiale. Uniknąłem pytań typu a co Ty miałeś na myśli lub czy Ty myślisz, że to jest po polsku ;-)
ps3. kilka fotek- powiem wam, że fajnie wygląda kurde ile ona ma lat?!
red. Matt
zapomniałem wspomnieć, że występ Whitney został poprzedzony nie mniej imponującym młodym Ozi śpiewakiem
i to, że w normalnej rozdzielczości więcej widać ;)
i to, że w normalnej rozdzielczości więcej widać ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz