czwartek, 10 marca 2011

Great Ocean Road

Czas biegnie nieubłaganie dla każdego. W momencie, gdy właściwie siedzimy już na walizkach przypominają mi sie nasze pierwsze dni w Sydney i ciężko jest uwierzyć, że przyszedł czas na nas, by ruszyć dalej. Na tydzień przed wyjazdem zorganizowaliśmy farewell party (impreze pożegnalną)  w naszym pięknym apartamencie, by hucznie uczcić te półtora roku wspaniałej przygody i oczywiście należycie pożegnać się ze wszystkimi. 


Naszą podróż po Australii zaczęliśmy w poniedziałkowy ranek godzinnym lotem z Sydney do Melbourne, gdzię wypożyczyliśmy nasz nowy dom:


Odtąd naszą podróż kontynuujemy tym oto domem na kółkach. Wczesnym popoludniem wyruszyliśmy na południe, by po 150 km dotrzeć do chyba najbardziej znanej drogi Australii: Great Ocean Road, mająca liczne niebiańskie plaże oraz niesmaowite formacje skalne w tym najsłynniejsze 12 Apostołów (Twelve Apostles). Do Apostołów dotarliśmy na sam zachód słońca, co razem z niesamowitym błękitem oceanu dawało naprawdę wdzięczny widok. 







Twelve Apostles







Zdecydowaliśmy więc, że przenocujemy przy biblijnych bohaterach i zrobimy jeszcze jedną sesję przy porannych promieniach słońca.

Dołsownie co kilometr znajduje się jakiś „lookout“, gdzię trzeba się zatrzymać , podziwiać i zrobić kilka fotek. Niestety nasz plan na Australię jest dość napięty, średnio powinniśmy robić 400 km dziennie, więc nie mamy czasu by przystanąć na każdy zapraszający nas znak. Plan na dzisiaj to dotrzeć do Adelajdy, szczerze, jescze nigdy nie widziałem tyle kilometrów drogi w lini prostej, myśleliśmy z Anią, że przydałaby się funcja autopilota. Szczęśliwie późnym wieczorem dotarliśmy do stolicy Australii Południowej.



Pod osłoną nocy, ukradkiem skorzystaliśmy z łazienki i parkingu pola campingowego, gdzie spdziliśmy noc. W prawdzie czuliśmy się troche dziwnie nocując zaraz przy recepcji, ale powiedziano nam, że Australia to nie Nowa Zelandia, gdzie dosłownie wszędzie są znaki „no overnight stay“ (zakaz nocowania), zamieniliśmy więc nasz salon z kuchnią na sypialnie, mając nadzieję, że nikt nas nie przegoni.


Loch Ard Gorge


Gibson Steps




London Bridge



Pozdrawiamy z Adelajdy!

Więcej zdjęć kliknij tutaj



1 komentarz: