sobota, 6 listopada 2010

W krainie Hobbitów

Dzień 7. Sb, 06.11.2010 – MT MAUNGANUI –> MATAMATA (HOBBITON) –> COROMANDEL – 200 km
Dzisiaj obudziliśmy się o 8:30, w naszej hostelowej kuchni zrobiliśmy sobie pyszne śniadanie w postaci jajecznicy i udaliśmy się na szczyt Mt Maunganui. Jest to niewysokie 232-metrowe wzgórze, wyraźnie jednak dominujące w nadmorskim krajobrazie. Pogoda piękna, praktycznie zero chmur na niebie :) Po niecałej godzinie wspięliśmy się na szczyt, z którego rozpościerał się absolutnie piękny widok na miasto, zatokę z jednej strony i ocean z drugiej. A dookoła piękne piaszczyste plaże :) Porobiliśmy trochę fotek i zeszliśmy na dół, by pospacerować po plaży, gdzie z racji weekendu zebrało się nieco mieszkańców i turystów.


Widok z Mt Maunganui na miasto Mount Maunganui ;)












Mt Maunganui




Następnie wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się o oddalonego o 50 km miasteczka Matamata. Miasteczko pewnie nie byłoby słynne z niczego, gdyby nie fakt, że 11 lat temu reżyser Peter Jackson wybrał sobie tam farmę, na której postanowił stworzyć Hobbiton – czyli krainę, w której mieszkały Hobbity z „Władcy Pierścieni“ :) Wytwórnia filmowa podpisała kontrakt z właścicielem farmy i przez kilkanaście miesięcy, przy pomocy nowozelandzkiego wojska, budowali w owym miejscu wioskę Hobbitów – czyli wszystkie te małe urocze domki w ziemi, z okrągłymi kolorowymi oknami i drzwiami :)
Po zakończeniu kręcenia trylogii, ze względu na ochronę praw autorskich, wszystko miało być zniszczone, ale właściciel farmy skutecznie wynegocjował, wykupił teren, nabył do niego praw i teraz organizowane są tam wycieczki. My na taką 2,5-godzinną wycieczkę postanowiliśmy się wybrać, gdyż niestety na własną rękę pojechać się tam nie da. Teren prywatny, ogrodzony, a sama farma jest tak duża, że i tak nie da się nic zobaczyć. Po wjechaniu na farmę trzeba było jeszcze jechać kilka kilometrów w głąb, także tyko zorganizowana wycieczka ma do tego prawo.
Co w tym wszystkim jest najdziwniejsze, to fakt, że przed wycieczką trzeba podpiać specjalne oświadczenie, że nie umieści się żadnych ze zrobionych tam zdjęć w internecie – wliczając facebooki, twittery, blogi i jakiekolwiek inne portale społecznościowe. Zdęcia można robić, ale tylko dla własnego użytku. Ze względu na prawa autorskie nie można ich nigdzie publikować. Niedostosowanie się do tych reguł, może się zakończyć nawet w sądzie.
My zdjęć mamy mnóstwo, ale niestety możecie się tylko obejść smakiem ;)
Wygrzebałam fotki z neta, żebyście mieli obraz tego, jak to mniej więcej wygląda :)
Pogodę mieliśmy wspaniałą, także klimat całego Hobbitonu był iście jak z „Władcy Pierścieni“. Pani przewodnik opowiadała nam jak to wszystko powstawało, o poszczególnych scenach, jakie w danym miejscu były kręcone i trikach, jakich używali w filmie :)
A klimatu dodawały setki owiec pasących się dookoła i beczących raz co raz ;) Istna sielanka :)








Wróciliśmy do początku farmy, gdzie czekała nas jeszcze jedna atrakcja – pokaz strzyżenia owcy i karmienie małych owieczek z butelki ;)







Po południu ruszyliśmy w dalszą drogę na Półwysep Coromandel, do miasta o tej samej nazwie, gdzie rzekomo Nowozelandczycy przyjeżdżają na wakacje :)


Zachód słońca na trasie - Półwysep Coromandel




I na koniec orientacyjna mapka naszego położenia :)


2 komentarze:

  1. Świetnie się to czyta...a zdjęcia po prostu rewelacja :)
    Pozdrowienia dla Was:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie, brak słów, tylko pozazdrościć tego wszystkiego co możecie zobaczyć i doświadczyć na własnej skórze:) Anusiaku mój piękne wyglądasz!!!Świetne zdjęcia!!!!! Aparacik spisuje się na medal!!:)
    Pozdrawiam Was Kochani i czekam na kolejne relacje:)

    OdpowiedzUsuń