niedziela, 27 grudnia 2009

Xmas in Sydney...

Seniores,


Witam wszystkich serdecznie po świętach minionych w mniej lub bardziej rodzinnej atmosferze ;-) doszły mnie słuchy, że nawet Krzych zwany Węglarzem udał się do Sanoka w poszukiwaniu owej atmosfery ;P
Tematem niniejszego postu jest, a właściwie są- święta. Okazja jak wiadomo niebanalna a i jest o czym pisać. Może to i nikogo nie dziwi, ale nigdy jeszcze nie spędzaliśmy świąt z Vietnamczykami, Chińczykami i innymi Skośnymi. Ale jak to mówią zacznijmy od początku.
Red. Ania na pewno wspominała, że mamy zamiar udać się do polskiego kościoła na mszę pasterską zwana potocznie pasterką, oddalonego zaledwie 50 km od Sydney. Szczęśliwie, znaleźliśmy coś ciut bliżej. Taryfą udaliśmy się, więc na mszę, która u nas odbyła się w nocy z 24 na 25 grudnia (naszego czasu). Piękna msza, kolędy, które naprawdę uwielbiam, łzy w oczach, gdy cicha noc zabrzmiała, mówiąc całkowicie poważnie zrobiło się baaardzo tęskno. Drodzy rodzicie i szerokie grono przyjaciół na n-k wierzcie mi Ania bardzo tęskni no ja też.
Po mszy udaliśmy się czym prędzej (podkreślam czym prędzej) na wigilię do naszych znajomych Darka i Hjuberta. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy na wigilijnym stole w West Sydney czekały na nas domowej roboty (a właściwie Hubertowej roboty) USZKA Z BARSZCZEM CZEROWNYM (!) kapusta z grzybami i…steki ;). Szkoda, że koleżanka Justyna, która przybyła do nas z Japonii nie wyraziła chęci pomocy..
W naszym gronie było trzech barmanów. To chyba tyle, co chciałem na ten temat powiedzieć..
Przy dźwiękach gitary i rozmowach typu: word change discussion minął wieczór i poranek, dzień pierwszy. Chodzi mi o to, że do domu dotarliśmy ok. godz 6:30. A poranek minął dlatego, że obudziliśmy się o godz 13.
Wykompawszy (?) się w basenie o którym już pewnie wszyscy wiecie, że jest u nas na dachu udaliśmy się na lunch. Lunch, na który zostaliśmy zaproszeni chwilę przedtem przez naszych wietnamskich flatmates. Tak sobie z Ania pomyśleliśmy, że tego jeszcze nie grali, że spędzamy Święta Bożego Narodzenia siedząc ze skośnymi jedząc ich żarcie (swoją droga zajebiście mi smakowało).
Jako, że grafik był bardzo napięty (a może raczej przez to, że spaliśmy do 13) spóźnieni dotarliśmy do mieszkania Chrisa (pracuje z tym francuzikiem). No tam to melanż i relax na całego. Nie ma się co rozpisywać każdy spędza Święta po swojemu. W tym miejscu chciałbym pozdrowić ekipę z Alibi i przeprosić za nieobecność Ani.
Wyszliśmy i.. udaliśmy się na imprezę do Feni (Ania pracuje z tą sympatyczną pół Polką pół Francuzką). Uuu ale się tych imprez nazbierało- a wszyscy nas chcą. Ale co zrobić. Nie zabawiliśmy tam zbyt długo, trudno tu dyskutować o przyczynach.
Można powiedzieć, że całe szczęście, że pracowałem 2 dnia świąt to trochę odpocznę.
Anyway, chcielibyśmy Wam wszystkim życzyć szczęścia na przyszły Nowy Rok . Życzę tym ludziom, którzy chcą tu przyjechać, żeby przyjechali bo warto ;-) Reszcie, żeby nie zapominali o swoich marzeniach.
To chyba tyle by było na ten przydługawy post.
Alllegriiaaa.
Matthew
Do 6 rano siedząc na dworze, pijąc, rozmawiając, grając i śpiewając... :)


Zasłuchani w muzykę Lee... :)

Oto Lee :)

Przy wigilijnym stole :)

No i namiastka polskości :D


Nawet opłatek zdobyliśmy :D

I prawie cała polska wigilijna ekipa :)

To już pierwszy dzień Świąt :)

Wietnamski obiad z wietnamskimi współlokatorami ;)

I prezenty były... ;)





3 komentarze:

  1. Gratuluje udanej Wigilii :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co się nie pochwaliliście, że macie bloga, co? :))) Co prawda to raczej korespondencja z paroma osobami z polski, mimo to zapraszam: http://hellmuffin.wordpress.com/
    - Johny

    OdpowiedzUsuń
  3. Tribudragon: Przejrzałam Twojego bloga - jest niezwykle interesujący - piękne zdjęcia, jeszcze piękniejsze miejsca, no i wspaniała przygoda! :)

    Johny: No przecież się chwalimy na fb ;) A Twojego bloga też z chęcią przejrzę :) Co robicie na Sylwka?

    OdpowiedzUsuń