Halo halo:)
Witam wszystkich po znowu nieco dłuższej przerwie (czas tu tak szybko leci, że szok!;))
Od ostatniego posta nieco minęło, także też nieco z Matem w tym czasie pozwiedzaliśmy. A że pogoda dopisuje, to zabraliśmy się za zwiedzanie okolicznych plaż :)
1,5 tygodnia temu wybraliśmy się na Watsons Bay. Watsons Bay to piękna zatoka położona na przylądku South Head, 11 km od centrum miasta, do której dopłynęliśmy promem z Circular Quay w 30 minut.
Poniżej orientacyjna mapka :)
Od strony zatoki rozciąga się piękny widok na całe city. W zatoce natomiast pływa mnóstwo łódeczek i nieco większych łódek ;)
Nie wiem, czy Australijskie mewy nie naprzykrzają się bardziej od Krakowskich gołębi, ale przynajmniej są ładniejsze :)
Widok na city już z nieco wyższego punku...
Z drugiej strony przylądka rozciąga się wspaniały widok na klify i ocean :)
Prawie jak Jack w Titanicu :D
Na wprost widok na North Head, a pomiędzy South i North Head - wejście do Portu Jackson :)
Malutka plaża, ale robi wrażenie :)
Kolejnym (aczkolwiek 'nieplażowym') punktem zwiedzania był najwyższy budynek miasta - Sydney Tower. Wieża ma 305 m wysokości, ale punkt widokowy znajduje się na 250 m. Chodząc dookoła można podziwiać panoramę całego miasta - widok zapierający! :) Poniżej wieża w całej okazałości i panorama miasta (obie fotki ściągnięte z wikipedii).
A to już zdjęcia wykonane przez nas :) Widok na Darling Harbour (tam pracujemy)...
...w oddali Harbour Bridge...
...i Port Jackson, a w oddali otwarty Pacyfik :)
No i coś sprzed kilku dni:) W niedzielę, jako że oboje z Matem mieliśmy dopiero na 18 do pracy, pogoda dopisywała, to wsiedliśmy w prom i popłynęliśmy na Manly Beach - plażę położoną z kolei na drugim z przylądków osłaniających port - czyli North Head. Manly ma miano jednej z największych i najpiękniejszych plaż Sydney, jako też wychodzi na otwarty Pacyfik. Z racji niedzieli ludzi było mnóstwo, fale były rewelacyjne, a woda baaardzo słona:) Na poniższej mapce z punktu A, gdzie przypływa prom, do plaży prowadzi szeroki deptak z mnóstwem sklepów, restauracji i kafejek :) Klimat typowo wakacyjno-turystyczny :)
Plaża jest świetnie dostosowana do sportów plażowych - w szczególności do siatkówki :)
W poniedziałek natomiast było jeszcze cieplej niż w niedzielę, Mat miał wolne, ja dopiero na 18:30 (ostatecznie i tak nie poszłam:P), także znowu postanowiliśmy się poopalać. Tym razem Mateusz usłyszał od kogoś o Coogee Beach, także wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy na oddaloną o 8 km od centrum plażę:) Miejsce rewelacyjne - plaża mała, ludzi nawet sporo, ale istny raj :) A co najlepsze - fale, w jakich nigdy wcześniej się nie kąpaliśmy! Szok, jaką siłę ma woda! Czuliśmy się jak szmaciane laleczki! Po 10 minutach walki z falami można nieźle sie zmęczyć, a do tego stracić część garderoby, co mi się niemalże udało ;) Nie wspominając, do jakich miejsc dostał mi się piasek ;P
Po kilkugodzinnym opalaniu wybraliśmy się na spacer. Od Coogee Beach aż do Bondi Beach (najpopularniejszej plaży w Sydney) prowadzi klifami rewelacyjna ścieżka spacerowa wzdłuż oceanu! Widoki przepiękne! Na poniższej mapce przedstawiłam trasę naszego spaceru z Coogee (punkt A na dole mapki) do Bondi - około 8 km :)
I taka ciekawostka - procentowy udział mijanych po drodze ludzi uprawiających jogging, to jakieś... 90% :) Australijczycy mają bzika na tym punkcie. Ale nie dziwię im się, ścieżka wzdłuż oceanu, co chwilę jakieś zatoczki do poćwiczenia brzuszków, pompek, stepów - warunki rewelacyjne :) Nic, tylko biegać :)
Coogee Beach
Mat po walce z przeogromnymi falami, których tu oczywiście nie widać ;)
Ale już tu bardziej :) - na zdjęciu oczywiście Mat :)
...i tutaj także :)
A potem dziwić się, że Australijczycy są tak dobrze zbudowani i mają fioła na punkcie surfingu, jak to od małego z deską oswajane :D
Coogee Bejb ;)
Taka właśnie dróżka prowadzi przez około 8 km i jakieś 7 plaż od Coogee Beach do Bondi Beach :)
Trochę mojego artyzmu :)
Coogee Beach
Podczas naszego spacerku, po drodze natknęliśmy się na malutką, dziką, aczkolwiek bardzo urokliwą plażę z takimi "miejscami parkingowymi" na łódki ;)
Joga nad Pacyfikiem - czemu nie? :)
Ale basen nad Pacyfikiem? ;)
Mieć taki apartament z widokiem na ocean - bezcenne :)
Widzicie te ciacha? Tak, tak - Australijczycy :D
No i to, co Australijczycy kochają najbardziej - surfing :D
No i to by było na tyle, troszkę zdjęć i informacji krajoznawczych Wam dostarczyłam :)
I na koniec, ze świątecznym pozdrowieniem... ;)
Red. naczelna Ania:)